Przecierała kufel, kiedy wszedł. Istny Al Capone! Sam w dolinie pustego baru, jakby żywcem wyjęty z klechdy o erze prohibicji… Rozejrzała się dyskretnie, czy – niczym wiedźmy na tropie – nie czają się gdzieś tajniacy. Ten drugi zjawił się chwilę później, barwny niczym książę Kaladanu, rzucał się w oczy jak Bowie w Warszawie. Musiało ich łączyć jakieś tajemne życie… Gangsterzy? Bogowie bitcoina? Usiedli przy barze, zamówili piwo. No i pogadali… O autach.

Kliknij w okładkę by przejść do katalogu 🙂