– Marzyła mi się Barcelona… – Elżbieta westchnęła rozdzierająco.
– W imię matki i córki! – Małgorzata w ostatniej chwili chwyciła kant
stołu i powróciła wraz z krzesłem do pionu. – Chcesz mnie wykończyć?
– Oj tam… We mnie tu wysycha ostatnia kropla życia!
– O! A co się stało? – Małgorzata spojrzała uważnie na siostrę,
odkładając telefon. – Znaczy… Coś bardzo poważnego…?
– Gdybyś wiedziała… W skrócie, wymarzone wakacje są poza zasięgiem i
żadna zaklinaczka na to nie pomoże. Projekt dostał żółte światło do
przyszłego roku i zostały mi co najwyżej błędne łąki za stodołą babci. –
Dramatyczny gest Elżbiety zakończył się zderzeniem czołowym z blatem
stołu. Syknęła z bólu.
Małgorzata parsknęła z irytacją.
– Wiesz co, stanowisz ciekawe studium przypadku. Dopiero co jęczałaś, że
cię projekt przytłacza, miasto dobija, i w ogóle masz wszystkiego dość.
A jak pozbyłaś się problemu i masz święty spokój, to wzdychasz jak
tornado i ogłaszasz koniec świata. Chciałaś odpocząć, nie?
– Nooooo… w zasadzie… – Elżbieta w zadumie podrapała się widelcem w
czubek głowy. – No niby tak…
– No to po co ci Barcelona w szczycie sezonu? Cisza w mazurskim lesie ci
potrzebna!

Tekst M.K.

Kliknij w okładkę by przejść do katalogu 🙂