Fantastyczną sagę „Zmierzch”, którą tu pokrótce opiszę napisała Stephenie Meyer.

Wszystkie książki z serii „Zmierzch” nie są mi obojętne, ale też nie wzbudzają we mnie specjalnego zachwytu, ponieważ nie jestem wielką fanką wampirów oraz nie wzrusza mnie miłość od pierwszego wejrzenia.

Taki typ książki przeczytałam po raz pierwszy, wrażenie wywarł na mnie fakt, iż ktoś w tak prosty sposób mógł napisać o tak trudnych sprawach.

Ze wszystkich książek z tej serii najbardziej podobał mi się „Księżyc w nowiu”. Na pierwszy rzut oka książka wydaje się trudna i ciężka w przeczytaniu, ale to błąd. Gdy już zaczęłam czytać nie mogła przestać. Robiłam sobie tylko przerwy posiłkowe. Na samym początku nie mogłam zrozumieć o co chodzi, lecz czytając dalej wszystkie nie jasności przeobraziły się w prawidłową kolejność zdarzeń.

Przygody Belli i Edwarda były interesujące. Z każdym wersem książki rozumiałam ich problemy oraz dlaczego tak postąpili, a nie inaczej. Książka podobała mi się ze względu na dużą ilość wzruszających scen, które wzbudzały we mnie smutek i przygnębienie.

W książce występują podteksty psychologiczne, które ułatwiają zrozumienie świata po rozstaniu z drugą osobą. Cały świat opada z sił, kiedy się kończy miłość. Bella, po zerwaniu z Edwardem długo o nim myślała. Popadła w depresję i miała myśli samobójcze. Jacob, jej przyjaciel pomagał jej zapomnieć o nim. Główna bohaterka oprócz miłości stawiała również na przyjaźń. Mimo, że zerwała z Edwardem była w stanie pomóc mu ratując go przed ujawnieniem, iż jest on wampirem.

Z każdym dniem zastanawiałam się, co zrobiłabym na miejscu głównej bohaterki. Autorka miała znakomity pomysł na to, jak zrobić furorę wśród swoich utworów, a także jak na nich zarobić zdobywając sławę i chęć nastolatek do przeczytania kolejnych części sagi „Zmierzch”. Za to ja podziwiam.

Książka była interesująca, ale nie wzbudzała we mnie wielkiego zachwytu. Traktowałam ja tak, jak inne książki powstające w tym samym czasie co „Księżyc w nowiu” Stephenie Meyer.