W ostatnich latach na półkach księgarń pojawiło się parę pozycji promujących historię naszego regionu. Miałam to szczęście, że trafiłam na książkę wyjątkową, a mianowicie „Zmierzch Gałęzowa” Konstantego Rostworowskiego, wydaną w roku 2007 przez lubelskie wydawnictwo „Norbertinum”.

Spisanie dziejów dworu ziemiańskiego, gdzie bohaterami są jego mieszkańcy i pracownicy,   to dla pisarza zadanie niełatwe. Autor poradził sobie z tym doskonale, przedstawiając wspomnienia młodego ziemianina i oficera AK „Spartanin” z Lubelszczyzny. Rostworowski zadbał o to, aby wiernie oddać klimat domu rodzinnego oraz atmosferę panującą między domownikami i pracownikami dworskimi. Ich dzieje toczą się więc przez gałęzowską młodość, wojnę, okupację i wyzwolenie. Losy bohaterów mówią najpełniej o tym, czym dla Polaka była Polska i jaką wartość mają rodowe korzenie. Autor przybliżając historię swojego rodu, wnikliwie próbował oddzielić prawdę od legend. Poszukiwał jej wśród różnorakich dokumentów, relacji świadków i uczestników wydarzeń, które opisuje. Samo przedstawienie tła historycznego, sięgającego aż do okresu Bitwy pod Grunwaldem, wymagało nie lada wyczynu, m.in. studiowania „Pamiętników” Kajetana Koźmiana. Również zebranie ponad 50-ciu zdjęć swoich przodków nie było zadaniem łatwym.

Książka napisana jest językiem barwnym i soczystym, jak zaraszowskie czereśnie, którymi obsadzona jest droga do Gałęzowa. Trafia do czytelników prostotą i swobodą wypowiedzi. Niejednokrotnie wzrusza i zachwyca trafnością spostrzeżeń wobec przemijającego życia i pytania,    co dalej.

Nic dziwnego, że książka została wyróżniona w ogłoszonym przez Instytut Pamięci Narodowej konkursie „Prawda i Pamięć”. Nie ma już starego dworu w Gałęzowie, ale rosną jeszcze ostatnie   600-letnie modrzewie, które go pamiętają…