Ostatnimi czasy przeczytałam książkę „Poza horyzonty” autorstwa Jaśka Meli, która mimo wszystko wywarła na mnie duże wrażenie i wiem, że jeszcze nie raz będę do niej wracać.

            Jasiek Mela w 2002 roku był zagubionym trzynastolatkiem, który myślał, że wie już wszystko o życiu, że ono nigdy go nie zaskoczy. Okazało się jednak zupełnie inaczej. Podczas jednej z letnich burz Jasiek schował się przed deszczem w starej szopie, gdzie znajdował się transformator elektryczny. W jednej chwili przez ciało chłopca przepłynęło piętnaście tysięcy woltów. Ostatkiem sił doczołgał się do domu, skąd rodzice zawieźli go do szpitala. Okazało się, że podczas porażenia prądem organy w prawym przedramieniu i lewej nodze zostały poważnie uszkodzone.

            Przez wiele miesięcy Jasiek walczył o to, aby znów normalnie żyć ze wszystkimi kończynami. Jednak nie wszystko poszło po jego myśli. Lekarze podjęli decyzję o amputowaniu nogi oraz ręki. Po wyjściu ze szpitala Jasiek musiał wrócić do życia, które już nie było tak normalne jak kiedyś.

            Chłopak był zmuszony uczyć się wszystkiego od początku. Ponownie uczył się chodzić, posługiwać ręką wykonując codzienne czynności, a wszystko to bez dwóch amputowanych kończyn. Do tego nie miał protezy, więc dodatkowo posługiwał się kulą. Wszystko sprawiało mu trudność i za to miał najwięcej żalu. Był zrozpaczony faktem, że nie radzi sobie sam, ale musi prosić o pomoc innych. Wydawało mu się, że jest ciężarem dla swoich rodziców i najbliższych.

            Słowa Johanna Wolfanga von Goethe – „Potykając się, można zajść daleko; nie wolno tylko upaść i nie podnieść się” doskonale obrazują w jaki sposób Jasiek przetrwał te najcięższe dni w swoim życiu. Mimo, że nie miał już na nic siły, ciągle walczył. Potykał się, ale jednak wciąż się podnosił. Dosłownie i w przenośni. Wiele razy upadał, jednak otrząsał się i szedł dalej przez życie z taką siłą, jakiej niekiedy brakuje pełnosprawnemu człowiekowi. On udowodnił, że nawet bez ręki i nogi można żyć i spełniać swoje marzenia.

            Pewnego dnia stało się coś coś czego Jasiek nigdy się nie spodziewał. Marek Kamiński  – podróżnik, który był na obu biegunach i na wielu szczytach zaproponował Jaśkowi aby wybrał się z nim na biegun północny. Chłopak był zaskoczony tą propozycją, jednak zgodził się. Przez ponad rok trwały przygotowania do wyprawy. Codziennie Jasiek odbywał ciężkie treningi, które miały poprawić jego kondycję. Ćwiczył razem z Markiem oraz innymi osobami, które przyczyniały się do powodzenia wyprawy.

            4 kwietnia 2004 roku Jasiek wyruszył wraz z Markiem Kamińskim, Wojtkiem Ostrowskim – operatorem kamery oraz z Wojtkiem Moskalem – oceanografem z Polskiej Akademii Nauk. Pokonywali codziennie około piętnastu kilometrów. Gdy do końca wyprawy pozostało trzy dni, podróżnicy mieli do pokonania wciąż jeszcze dwadzieścia cztery kilometry. Nie wiedzieli, czy uda im się ukończyć wyprawę na czas. Pomimo wszelkich trudności na biegun doszli w wyznaczonym czasie. Przez dziesięć dni przeszli sto kilometrów.

            Osiem miesięcy później byli w drodze na biegun południowy. Wyruszyli na początku grudnia, więc Boże Narodzenie spędzili poza domem, na Antarktydzie. Mimo, że mieli świąteczną kolację i śpiewali kolędy, każdy z nich tęsknił za domem i rodziną. Na biegun południowy również dotarli w wyznaczonym terminie.

            Jeśli chcesz dowiedzieć się jak potoczyły się dalsze losy Jaśka Meli, czy wyruszył na kolejne wyprawy, zdobył szczyty, dokonał kolejnych wspaniałych i niesamowitych osiągnięć, koniecznie sięgnij po książkę „Poza horyzonty”.

            Początkowo pomysł przeczytania tej powieści nie napawał mnie zbytnią ochotą. Odnosiłam wrażenie, że zapewne będzie to kolejna książka podróżnicza, nie wnosząca nic ciekawego. Nie słyszałam wtedy jeszcze o Jaśku Meli, więc nie wiedziałam, co mogłabym stracić. Sięgnęłam jednak po „Poza horyzonty” i przyznam, że bardzo się myliłam oceniając tę książkę przysłowiowo „Po okładce”. Już kilkanaście pierwszych stronach wciągnęłam się na dobre. Jasiek Mela pokazał mi świat od zupełnie innej strony. Ukazał, jakie jest życie ludzi niepełnosprawnych. Jakie może być trudne, ale jednocześnie może przypominać życie pełnosprawnego człowieka, jeśli uda nam się znaleźć chęci do pracy nad sobą. Chciałabym tak jak i Jasiek pomagać innym i potrafić przezwyciężyć własne opory tak, jak on to zrobił. Serdecznie polecam książkę „Poza horyzonty” Jaśka Meli, która z pewnością otworzy każdego czytelnika na świat oraz innych ludzi, wzbudzi w nim poczucie empatii i wyzwoli chęć do pracy nad własnym charakterem.