Melodia słów

Pitagoras z Samos, jego imię kojarzy się przede wszystkim z lekcjami matematyki w szkole, jednak matematyka była tylko jedną z wielu dziedzin wiedzy, którymi się zajmował. Pitagoras był matematykiem, mistykiem oraz przede wszystkim filozofem – założycielem szkoły pitagorejczyków. Pitagoras oraz jego uczniowie stworzyli własną doktrynę filozoficzną, w której podstawową zasadą stanowiła myśl, że świat zbudowany jest według zasad matematyki. Stąd wywiedli przekonanie o harmonii, jako najpiękniejszym i najbardziej pożądanym stanie rzeczy, który zapewniony może być jedynie przez prawidłowość matematyczną, wyrażoną w postaci odpowiedniego stosunku liczbowego.

Znajdując zastosowanie swoich poglądów w teorii muzyki, Pitagoras jako pierwszy zainteresował się muzyką w sensie teoretycznym. Odkrył, że źródłem muzyki jest ruch oraz dokonał klasyfikacji i systematyzacji interwałów. Utrzymywał, że harmonijnie brzmiąca muzyka odpowiada prostym stosunkom liczbowym. Według greckiego myśliciela, muzyka to potęga, która potrafi korzystnie wpływać na duszę lub przyczyniać się do jej zdeprawowania.

Co łączy Érica-Emmanuela Schmitta z Pitagorasem z Samos? Odpowiedź brzmi – wszystko i nic jednocześnie. Oprócz zamiłowania do filozofii trudno doszukać się jakiegokolwiek innego związku, istnieje jednak pewna subtelna nić, która łączy ich osoby. Tą cienką nicią jest przekonanie, iż muzyka to nie tylko wrażenia estetyczne i sposób wyrażania emocji, ale także jest to zjawisko znacznie wykraczające poza zapisane na pięciolinii nuty. W tym sensie Pitagorasa i Schmitta łączy wszystko, jednak biorąc poprawkę na metody jakie obrali, można stwierdzić, że nie łączy ich nic. Pitagoras, posługując się metodami matematycznymi, zdołał opisać królestwo dźwięków za pomocą języka liczb, natomiast Schmitt w książce „Kiki van Beethoven”, posługując się filozoficzną interpretacją, opisał królestwo dźwięków za pomocą języka słów.

Éric-Emmanuel Schmitt jest francuskim dramaturgiem i powieściopisarzem. Swoją pierwszą powieść napisał jako jedenastoletni chłopiec, obecnie należy do grona najbardziej poczytnych francuskojęzycznych autorów na świecie. W Polsce największy rozgłos przyniosły mu książki „Pan Ibrahim i kwiaty Koranu” oraz „Oskar i pani Róża”. Dla kariery dramaturga i pisarza porzucił pracę na uczelni. Z wykształcenia filozof, z zamiłowania meloman. Swoje największe sukcesy zanotował w dziedzinie teatru, a jego książki opierają się zazwyczaj na scenopisach sztuk teatralnych o tych samych tytułach.

Kiki van Beethoven” jest drugą książką z cyklu „Dźwięki, które myślą”. Jako pierwsza ukazała się w księgarniach „Moje życie z Mozartem”. Autor zapowiedział wydanie dwóch następnych książek z cyklu, dotyczących tym razem Bacha i Schuberta. Książeczka „Kiki van Beethoven”, bo tak właśnie z uwagi na niewielką objętość należałoby ją określić, podzielona jest na dwie odrębne części: opowiadanie oraz esej.

Pierwszą część stanowi opowiadanie, które dzieje się w domu spokojnej starości. Kiki szczęśliwie spędza czas ze swoimi bliskimi koleżankami, do momentu gdy pewne zdarzenie zmąci spokój statecznej kobiety. Kiki nabywa w antykwariacie maskę przedstawiającą podobiznę Beethovena. Ku swojej rozpaczy, kobieta odkrywa, że muzyka Beethovena, która niegdyś głośno rozbrzmiewała w jej życiu, przestała być zupełnie słyszalna. Aby znaleźć odpowiedź na pytanie co jest powodem tej jałowej ciszy, Kiki będzie musiała odbyć oczyszczającą podróż w głąb siebie samej. Jednak czy możliwe jest aby utracona muzyka Beethovena na nowo rozbrzmiała w jej życiu?

Druga część książki to esej o charakterze filozoficznym, opatrzony wymownym tytułem „Kiedy pomyślę, że Beethoven umarł a tylu kretynów żyje…”. Schmitt prowadzi rozważania nad filozoficznym wymiarem muzyki Beethovena oraz wyjaśnia dlaczego tematem książki jest właśnie on i jego muzyka. Przywołuje wspomnienia ze swojej młodości, wyjawia w jaki sposób zaczęła się jego przygoda z twórczością słynnego kompozytora oraz przedstawia okoliczności w jakich Beethoven zniknął z jego życia. Celem eseju jest udzielenie odpowiedzi na pytanie: dlaczego przestajemy słyszeć Beethovena? Kluczem do zrozumienia tej części książki jest uważne przeczytanie opowiadania, które stanowi wprawkę i wstęp do rozważań zawartych w eseju.

Kiki van Beethoven”, została napisana w przyjaznym i przyjemnym tonie. Schmitt nie po raz pierwszy wykazuje się błyskotliwością i stylem, który można uznać za znak rozpoznawczy jego twórczości literackiej. Ciekawostką i nie lada gratką dla fanów Schmitta i muzyki poważnej jest załączona do książki płyta z sześcioma wybranymi utworami Ludwiga van Beethovena. Czytając „Kiki van Beethoven”, zgodnie z zaleceniami Schmitta, odsyłani jesteśmy do poszczególnych utworów na załączonej płycie. W ten sposób wraz z powoli rozkręcającą się akcją płynie również dźwięk, pełniący funkcję ilustracji muzycznej dla opowiadania i eseju. Poza uatrakcyjnieniem odbioru, muzyka uruchamia dodatkową lawinę emocji oraz pozwala dostrzec i w pełni zrozumieć przesłanie płynące z lektury książki.

Zagłębiając się w lekturę opowiadania, dostrzegłem ogromną wrażliwość emocjonalną jaką autor podzielił się z bohaterką swojej książki. Wpływ na to ma bardzo osobisty charakter książki, a co za tym idzie liczne wątki autobiograficzne zamieszczone w opowiadaniu. Schmitt posługując się postacią Kiki, w celu znalezienia przyczyn obojętności na muzykę Beethovena, dokonuje retrospekcji swojego własnego życia. Znajomość zakamarków ludzkiej duszy, rzadko spotykana empatia oraz dar ujmowania w słowa tego o czym nieraz trudno pomyśleć, sprawiają, że przemiana jako zachodzi w Kiki może stać się również udziałem czytelnika.

Pisząc o codziennych problemach i troskach życia, bardzo łatwo można popaść w sidła banału. Formułując przesłanie książki, Schmitt niebezpiecznie balansuje na granicy trywialności, lecz jego nieprzeciętna umiejętność pisania o codziennych sprawach w niecodzienny sposób nie pozwala zaszufladkować „Kiki van Beethoven” w kategorii banału. Książkę broni rzadko spotykana autentyczność i wrażliwość na ludzkie sprawy oraz motyw przewodni – znakomita interpretacja twórczości Ludwiga van Beethovena.

Schmitt w następującym po opowiadaniu eseju, ujmuje w słowa dźwięki muzyki skomponowanej przez niemieckiego kompozytora. Esej napisany jest w stylu rozprawy filozoficznej, dlatego pojawia się w nim dziedzinowe słownictwo, które może wprowadzić niewtajemniczonego w annały filozofii czytelnika w znużenie. Francuski pisarz, prezentując właściwe sobie uduchowione i humanistyczne postrzeganie muzyki, po bratersku traktuje czytelnika jak równorzędnego partnera. Posługując się przypominającymi złote myśli sentencjami, porównuje twórczość Mozarta i Beethovena, oddając w ten sposób wielkim kompozytorom należny im podziw i uznanie.

W mojej ocenie „Kiki van Beethoven” należy do udanych książek. Francuski pisarz doskonale zakrzewia idee i myśli filozoficzne w literaturze popularnej. Jego twórczość przywołuje mi skojarzenia z placówką dyplomatyczną usytuowaną w obcym kraju. On sam, pełni w tej placówce rolę ambasadora filozofii w obcej choć nieodległej krainie literatury pięknej. Urzekła mnie erudycja, pogoda ducha oraz wrodzona empatia Schmitta. Preferuje raczej dłuższe formy pisarskie Schmitta, dlatego ubolewam nad kolejnym już opowiadaniem i to niestety zdecydowanie za krótkim. Pomimo mojej całej sympatii dla autora, „Kiki van Beethoven” nie jest uniwersalną książką dla każdego. Powinny jej unikać przede wszystkim osoby nie przepadające za klasyką. Z powodu zbyt hermetycznego języka, nie polecam także tej książki na pierwszą styczność z twórczością Érica-Emmanuela Schmitta. Cokolwiek złego bym nie napisał o „Kiki van Beethoven”, Schmitt jest tak płodnym pisarzem, że lada moment może ukazać się nowa książka, która szybko zdezaktualizuje moje opinie, dlatego w tym miejscu zachęcam do sięgnięcia po „Kiki van Beethoven” oraz śledzenia kolejnych ksiązek wychodzących spod ręki tego autora.