Patrycja zaprasza na spotkanie z rockiem. O nieprzemijającej popularności tej muzyki, jej twórców i wykonawców, świadczy wciąż niezwykle liczne grono fanów, rekrutujące się z kolejnych generacji słuchaczy muzyki. Nawet u nas, w bibliotecznym Domowym Narodowym Czytaniu, w kolejce do publikacji czekają już kolejne teksty na temat rocka. „Rock na pewno nie jest martwy. Przeciwnie, jest jak najbardziej żywy” – to motto tekstu Patrycji. Zapraszamy do czytania i słuchania! To tylko rock, to aż rock!
Ewa
Frank Zappa powiedział kiedyś, że „pisanie na temat muzyki jest jak tańczenie na temat architektury”. I coś w tym jest. Bo jak tu pisać o czymś, co najlepiej czuć. I to całym sobą.
Dzisiaj o muzyce. I o muzykach. Skupię się na muzyce rockowej, bo ta jest najbliższa memu sercu. Zaprezentuję biografię dwóch artystów, którzy wywarli ogromny wpływ na popkulturę, zespół, który stał się legendą oraz historię festiwalu, który teoretycznie nie miał racji bytu, a stał się symbolem czasów PRL-u.
Mark Langthrone, Matt Richards, Somebody to love. Życie, śmierć i spuścizna Freddiego Mercury’ego, tłumaczenie Robert Filipowski, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań copyright 2019, 491, [2] s., [16] stron tablic, il.
„Nawet, gdyby przyszło mi umrzeć jutro,
nic mnie to nie obchodzi. Spróbowałem wszystkiego”.
Freddie Mercury
Zacznę od biografii niesamowitego artysty, którego talent wyprzedził swoje czasy. Freddie Mercury – ikona lat 70 i 80 ubiegłego wieku. Wyrazisty, kontrowersyjny, piekielnie utalentowany. Wokalista kultowego zespołu Queen, którego utwory do dziś wybrzmiewają w niemalże każdej rozgłośni radiowej. Któż nie zna takich piosenek jak „Bohemian Rhapsody”, „We are the champions” czy „Don’t stop me now”?
Autorzy biografii Freddiego stworzyli prawie kompletny obraz nie tylko samego bohatera, ale też przedstawili losy całego zespołu. Świetnym zagraniem było przedstawienie tła politycznego, kulturowego, ale i ukazanie historii wirusa HIV oraz epidemii AIDS – a w związku z tym również ogromnej skali społecznego ostracyzmu, z jaką spotykali się chorzy. Jak teraz wiadomo, wokalista przez długie lata zmagał się z tą chorobą, choć do ostatniej chwili starał się to ukryć. W 1991 roku światem wstrząsnęła wiadomość o śmierci Freddiego, który dzień wcześnie wyjawił w oświadczeniu, ze zdiagnozowano u niego AIDS.
Książka przedstawia losy Mercury’ego od jego narodzin (jako Farrokh Bulsara), aż do śmierci. Porusza wątki jego największej miłości do Mary Austin, która później przerodziła się w niezniszczalną przyjaźń, porusza relacje z członkami zespołu, przedstawia związek z Jimmem Huttonem, z którym spędził ostatnie lata życia. Wreszcie dotyka też depresji Freddiego i poczucia samotności, z którą borykał się mimo wielu ludzi kłębiących się wokół niego.
Przeczytałam tę książkę z zapartym tchem. I jestem w stanie stwierdzić, że to było po prostu dobre. Tak dobre, że podczas czytania wybuchałam śmiechem, by za chwilę zalać się łzami. Rzetelna, miejscami mocna, świetnie napisana biografia wielkiego człowieka. Nie tylko wielkiego artysty, który swoim głosem i charyzmą do tej pory potrafi poruszyć najtwardsze serca i dotrzeć do najbardziej wymagających uszu.
Charles R. Cross, Pod ciężarem nieba. [Biografia Kurta Cobaina], tłumaczenie Maciej Machała, Wydawnictwo In Rock, Poznań 2001, 432 s. (2 wydanie ukazało się w roku 2012)
„Nie jestem idolem! Jestem człowiekiem, który robi to, co lubi…”
Kurt Cobain
Kolejna biografia. Kolejna charyzmatyczna postać. Tym razem przenosimy się do odległego Seattle, by poznać człowieka, który zrewolucjonizował muzykę rockową, stał się ikoną lat 90. i bożyszczem nastolatek, którym dla wielu z nich jest po dziś dzień.
Kurt Cobain – postać kontrowersyjna nie tylko ze względu na muzykę i teksty, które tworzył, ale również ze względu na styl życia. Podobno każdy artysta ma coś z psychopaty. Kariera Cobaina była dość krótka, ale bardzo intensywna i wręcz spektakularna. W 1987 roku – wraz z Kristem Novoselicem – założył grunge’owy zespół o nazwie Nirvana.
Biografia nasycona jest faktami o wokaliście, ale jest też swoistym portretem psychologicznym człowieka, który bardzo zagubił się w życiu i nie do końca wiedział, gdzie szukać wyjścia. Ten portret psychologiczny jest stworzony nie tylko z domysłów pisarza, ale jest poparty licznymi rozmowami z rodziną, przyjaciółmi, osobami współpracującymi z Kurtem oraz analizą jego wypowiedzi, treści listów i wpisów w dzienniku (który również gorąco polecam, bo to wyjątkowa pozycja czytelnicza!).
Człowiek zagadka. Człowiek legenda. Jednak w ujęciu Crossa jest to też zwykły, przeciętny człowiek, świadomy swoich wad i borykający się z licznymi demonami. Kurt zapłacił ogromną cenę za spełnienie marzenia o tym, by być kimś więcej niż jednym z miliardów ludzi. Pokonały go problemy psychiczne, które próbował łagodzić narkotykami, ale też pokonali go ludzie, którzy zamiast być dla niego podporą, zawodzili na każdym kroku. Był uzależniony od heroiny. W 1994 roku, po powrocie z europejskie trasy koncertowej, udał się do kliniki odwykowej, z której uciekł po kilku dniach. 5 kwietnia 1994 popełnił samobójstwo w swoim domu w Seattle.
Polecam tę książkę, ponieważ jest nie tylko biografią utalentowanego muzyka, ale też świetnym studium nad ludzką psychiką. Ukazuje również rzeczywistość lat 90. ubiegłego wieku, które obecnie wspominamy z sentymentem.
Stephen Davies, Patrząc jak krwawisz. Saga Guns’n’Roses, wyd. 2, tłumaczenie Michał Kapuściarz, Wydawnictwo Kagra, Poznań 2011, 406, [1] s., [16] s. tabl.
„Nie wyglądają dobrze, nie są atrakcyjni,
ale ich muzyka może być piękna, paskudna i ostra w tym samym czasie”.
Magazyn Kerrang, czerwiec 1988
Kolejna biografia, ale tym razem skupiona na całym zespole. Guns’n’Roses – zespół znany nawet osobom, którym nie po drodze z cięższymi, gitarowymi dźwiękami. Czytając ich biografię nie sposób nie być zaskoczonym, że przy takim trybie życia ktokolwiek mógłby odnieść sukces. Ba! Nawet przeżyć. Kariera Pistoletów i Róż przypada na burzliwe lata 80. XX wieku, kiedy to zaczęła się moda na szeroko pojęty nurt glam rock, czyli melodyjne, gitarowe brzmienia i kontrowersyjny image zespołów (mocny makijaż, natapirowane włosy, obcisłe ubrania – co szokowało, szczególnie u mężczyzn). I choć zespół próbował odciąć metkę glam rockowców, nie do końca im się to udało. Niemniej jednak jest to w dalszym ciągu jedna z najbardziej rozpoznawalnych grup tamtego okresu.
Na początku autor zapoznaje nas z dzieciństwem każdego z członków zespołu, później czytamy o ich poznaniu się ze sobą i tworzeniu przyjaźni, która poprzez miłość do muzyki trwale połączyła ich ze sobą. Opowiada o początkach zespołu, pierwszych koncertach, wreszcie o momencie, w którym młodzi Gunsi dostrzeżeni zostają przez producenta muzycznego i zaczyna się ich wielka kariera. Ta jednak nie jest taka prosta. Ich debiutancka płyta nosi nazwę „Appetite for Destruction”. Ten „apetyt na destrukcję” jest dość dosłowny, ponieważ odzwierciedla ich stosunek do siebie nawzajem, współpracowników, fanów… Wszystkiego. W takim razie warto zadać sobie pytanie: jak to się stało, że zespół osiągnął taki sukces, skoro jego członkowie robili wszystko, by to się nie stało? Kłótnie, nałogi, bójki, nieudane występy… I właśnie to autor przedstawia w biografii. Davies zabiera nas również za kulisy produkcji teledysków tak ikonicznych utworów jak November Rain czy Don’t Cry. Zabiera nas za kulisy wielkich stadionów, na których odbywały się koncerty. I wreszcie zabiera nas na imprezy z zespołem, na których naprawdę dużo się działo. Ale tego, drodzy Czytelnicy, musicie się już dowiedzieć sami. 😉 Dodatkowo, pozycja wzbogacona jest o archiwalne zdjęcia, które świetnie obrazują treść.
Książka warta uwagi, szczególnie dla fanów Guns’n’Roses. Jest swoistym kompendium, które w przystępny sposób zapoznaje czytelnika z wieloma ciekawymi faktami i anegdotami z życia zespołu.
Grzegorz K. Witkowski, Grunt to bunt. Rozmowy o Jarocinie, t. 1-4,Wydawnictwo In Rock Poznań, 2011-2015
„To był całkiem inny świat niż reszta kraju”.
Marek Piekarczyk
Na koniec coś z rodzimego podwórka. Grunt to bunt. Rozmowy o Jarocinie to niesamowita dawka wiedzy i ciekawostek o festiwalu, który teoretycznie nie miał racji bytu.
Lata 80. XX wieku w Polsce to dekada burzliwych przemian, nie tylko politycznych, ale również społecznych. Młodzi ludzie natomiast dążyli do przemian kulturowych. Nadchodzące z Zachodu wieści dotyczące nowej fali muzyki rockowej, innej niż dotychczasowa, muzyki wolności, która pozwalała zapomnieć o szarej codzienności przyczyniła się do boomu rockowego, jaki miał miejsce w Polsce właśnie w latach 80. ubiegłego wieku. Na tle tego ruchu wyrósł festiwal w Jarocinie, który stał się legendą dla pokolenia młodzieży późnego PRL-u.
Jarocin był miejscem spotkania kultur i każda z nich znajdowała tam dla siebie miejsce. Dzięki temu młodzi ludzie poszerzali swoje horyzonty, poznawali opinie innych osób, a nie tylko „gadających głów” z telewizora. Był również miejscem autentyczności podczas tych kilku dni na festiwalu – nikt nie udawał kogoś, kim nie jest.
Rok 1982, kiedy nie odbyły się festiwale w Opolu czy Sopocie, a festiwal w Jarocinie zorganizowany został bez żadnych przeszkód, pokazał, że Jarocin mimowolnie stał się nieoficjalnym wentylem bezpieczeństwa, choć w tamtym momencie nawet władza nie myślała o nim w ten sposób. Było natomiast pewne, że jeśli impreza nie odbyłaby się, to punki, metalowcy, hipisi, rastafarianie oraz młodzież alternatywna z całej Polski i tak zrobiłaby swoją własną imprezę. Jak się okazało Jarocin był zbyt groźny, aby można go było zakazać.
Festiwal pokazał również, że utopijna wizja pokoju na świecie jest możliwa, jeżeli tylko chce się żyć pokojowo. Przez wszystkie edycje, od 1970 do 1989 roku, podczas festiwalu nie miały miejsca wydarzenia wyjątkowo niebezpieczne. Dopiero w latach 90. rozpoczęły się zadymy, które towarzyszyły imprezie aż do jej upadku w 1994 roku, jednak – jak się okazuje – zdarzenia te prowokowane były przez osoby, których powinnością byłą ochrona festiwalu. Okazało się również, że antagonizmy pomiędzy subkulturami można było rozwiązać nie tylko siłą, ale dialogiem.
Jarocin był synonimem wolności, której tak bardzo brakowało wszystkim ludziom w czasach PRL-u. Odcinał się nie tylko od władzy, ale również od opozycji, przez co był znienawidzony przez obydwie. Jednak w tym szaleństwie istniała metoda – wystarczyło znaleźć coś ponad. A tym czymś w małym miasteczku w Wielkopolsce była muzyka.
Witkowski oddaje w nasze ręce cztery tomy wywiadów z różnymi ludźmi. Od frontmana topowego w tym czasie zespołu, poprzez organizatorów festiwalu, uczestników, pracowników technicznych, mieszkańców samego miasteczka Jarocin, a nawet reprezentantów ówczesnej władzy. Mnóstwo informacji, mnóstwo anegdot i możliwość poznania historii „z pierwszej ręki”. Dzięki tak dużej różnorodności w doborze rozmówców czytelnik ma szansę na bardziej obiektywny ogląd na to wydarzenie. I oczywiście zdjęcia, które pokazują szarą, ale jednocześnie bardzo kolorową rzeczywistość lat 80. XX wieku.To swoisty wehikuł czasu, ale też bardzo ważna lekcja historii.
Patrycja Płońska – Dział Opracowania Zbiorów