Tadeusz Sobolewski w kwietniowym numerze „Kina” w felietonie Koniec «Słodkiego życia» napisał: „Ostatnio na różnych kanałach TV (m.in. Filmbox) trafiłem na trzy filmy, które pomagają zwalczać lęk. To nic, że znam te filmy na pamięć – one wciąż działają. Są to przypowieści o człowieku w drodze. Na jego oczach świat się kończy, rozpada, potwornieje. Wydaje się, że wszystko stracone, ale wtedy budzi się nadzieja, która nie stawia żadnych warunków. Te trzy filmy to «Siódma pieczęć», «Andriej Rublow«, «Słodkie życie»”.

O filmie „Siódma pieczęć” napisała Katarzyna, ale niech wstępem do jej tekstu będzie esej Agaty, która, czytając o Marii Konopnickiej (Agata przygotowuje, z okazji rocznicowej przypadającej w tym roku, prezentację multimedialną na temat tej, niesłusznie zapoznanej autorki) natrafiła na ciekawe fragmenty listów pisarki z podróży po Europie, w której panowała naówczas epidemia.

W kontekście tych tekstów, filmów oraz otaczającej nas rzeczywistości zadać można po raz kolejny pytanie: Co będzie dalej z naszym światem? Parafrazując pointę Tadeusza Sobolewskiego z cytowanego felietonu rzec można: każdy nasz kolejny dzień reżyseruje samo życie.

Ewa


Maria Konopnicka, Listy do synów i córek, oprac. Lena Magnone, Warszawa, Instytut Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk; Żarnowiec, Muzeum Marii Konopnickiej, 2010, s. 956 s., il.

Jak się okazuje, niemal od samego początku, ludzkości towarzyszyły jej choroby zakaźne. Stały się one groźne wraz z rozwojem cywilizacji i większą rolą miast, w których gromadzili się ludzie. W dziejach świata nie brakowało różnego rodzaju epidemii, w tym dżumy, cholery, ospy czy też grypy. Problematyka związana z epidemią i losami ludzi, którzy jej doświadczyli pojawia się również na kartach literatury, gdzie często wyłania nam się obraz ludzkich zachowań w obliczu niewidzialnego i śmiercionośnego zagrożenia. Z tym tematem, możemy spotkać się nie tylko przeglądając różnego typu powieści, czy też prace historyczne lub popularnonaukowe, ale również śledząc korespondencję prywatną znanych mam osób. Pragnę przywołać postać jednej z czołowych poetek okresu realizmu, nowelistki i pisarki dla dzieci – Marii Konopnickiej (1842–1910, 8 października bieżącego roku przypada 110. rocznica śmierci autorki).

Urodzona w Suwałkach, następnie związana przez wiele lat z Warszawą, odbywała jednocześnie liczne podróże po zachodniej i południowej Europie. Wrażenia z tych podróży pisarki możemy poznać przeglądając jej Listy do synów i córek, które stanowią pewien rodzaj dziennika, obejmującego ostanie dwadzieścia lat życia Konopnickiej. To dzięki nim możemy poznać klimat życia codziennego w Niemczech, Szwajcarii czy też Włoszech.

Końcówkę roku 1891 Maria Konopnicka spędzała w Mediolanie, gdzie dotarł do niej list od Marii Dulębianki z Zurychu, z zapytaniem, co słychać we Włoszech ogarniętych epidemią influenzy (grypy). Jak się wtedy okazało, wieści o epidemii doszły do Szwajcarii, podczas gdy w Mediolanie z zagrożeniem obchodzono się beztrosko. Skłoniło to Konopnicką do szybkiego wyjazdu z Mediolanu do Szwajcarii, gdzie na początku stycznia 1892 roku tak pisała w listach kierowanych do swoich dzieci:

List do Zofii Królikowskiej

Mediolan, 1 stycznia 1892

Wiesz Zośka, że na nic mój projekt pojechania dalej do Włoch. Influenza tak straszna, że ludziom bogatym karawanów brakuje i leżą po 5 dni w domach, o biednych się nie mówi. Wracam do Zurychu. Może się potem licho uspokoi. Teraz się nie narażać. Wielkie czerwone afisze ogłaszają, jak się ma ludność zachować. Robi to niewesołe wrażenie. (…)

List do Zofii i Bolesława Królikowskich

Zurych, 5 stycznia 1892

(…) Miałam wyjechać do Bolonii drugiego stycznia; wtem, ostatniego grudnia odbieram naglący list z Zurychu od Dulębianki, że troska ją, co się tam ze mną dzieje, że taka influenza we Włoszech, żeby wracać itd. Wołam mojej gospodyni i pytam się, czy istotnie jest influenza duża w mieście. Wiedziałam, że jest, ale nie zdawało mi się, żeby tak miała być przestraszająca. Tymczasem ta mi ze spokojną miną powiada, że istotnie umiera po 70 i kilka osób dziennie, że właściciel ich domu także na influenzę zmarł i że w ostatnich dniach leżały zwłoki po cztery i pięć dni, czekając na karawan, bo wszystkie były w ruchu.

Zrobiło to na mnie dość niemiłe wrażenie. Poszłam do jednej, drugiej apteki popytać i wszędzie dowiedziałam się tego samego, tylko w wyższym stopniu. Biuletyny o influenzie z całych północnych Włoch zapełniały dzienniki, o czym się przekonałam, kupiwszy parę gazet; na ulicach spotkałam czerwone afisze z przepisami higienicznymi i prezerwatywami. Bardzo to nieprzyjemne, być w takim zadżumionym kraju; wszakże nie wyrzekałam się jeszcze drogi dalszej, ku czemu miałam więcej niż ważne powody, a mianowicie potrzebę spokoju i samotności do pracy rozpoczętej. Wtem nazajutrz podskoczyła liczba ofiar z 75 na 104. To już było dość ważne; dowiedziałam się też, że influenza idzie z północy od jezior: Como, Lugano, Maggiore ku południowi, że wreszcie, ponieważ liczba służby cmentarnej okazała się zupełnie niedostateczną, przeto odkomenderowano do pomocy jej żołnierzy. Wtedy, nie czekając na dalsze możliwości, wyjechałam do Zurychu […].

Agata Kozioł – Dzial Informacji i Promocji


Siódma pieczęć” („Det Sjunde Inseglet”), reż. Ingmar Bergman

Pod znakiem wersetu z Apokalipsy („…i gdy Baranek złamał siódmą pieczęć, nastało w niebie milczenie, trwające pół godziny”) Bergman prezentuje pierwszy ze swoich wielkich dramatów, które rozważają istotę ludzkiego bytu na Ziemi przysłoniętej cieniem Boga.1

Siódma pieczęć” to film ostatecznie już ustalający pozycję szwedzkiego reżysera, Ingmara Bergmana, wśród najwybitniejszych współczesnych twórców filmowych. Federico Fellini porównał go do średniowiecznego trubadura, przykuwającego uwagę różnorodnością sztuki2 – słuszność tej metafory potwierdza „Siódma pieczęć”, zaskakując alegoryczną formą połączoną ze średniowiecznym kostiumem; imponująca waga problematyki i forma plastyczna tego moralitetu filmowego potwierdzają dojrzałość sztuki ekranowej Bergmana.

Scenariusz „Siódmej pieczęci” opiera się na jednoaktówce Malowidło na drzewie (1955), również autorstwa Bergmana, inspirowanej XIV-wiecznymi freskami z wiejskich kościołów w pobliżu Sztokholmu, z których przeniósł on na ekran występujące w nich postacie oraz sytuacje (np. motyw gry w szachy Rycerza ze Śmiercią). Fabuła filmu osadzona w mocno stylizowanych realiach Średniowiecza relacjonuje dramatyczną partię szachów, rozgrywaną pomiędzy przemierzającym ogarniętą zarazą Szwecję, powracającym z wyprawy krzyżowej rycerzem Antoniusem Blockiem a Śmiercią. Stawką tej gry jest życie krzyżowca, który – udręczony niespokojnym życiem – pragnie poznania i stawia sobie i innym pytanie o istnienie Boga i sens bytu; jego wątpliwości, bliskie wręcz manicheizmowi, sprawiają, że – zderzając się z milczeniem Boga – gotów jest szukać odpowiedzi nawet u Szatana. Jak się okazuje, ma mieć jednak do czynienia tylko ze Śmiercią, stającą na jego drodze w postaci zakapturzonej postaci (mnicha?) i mówiącą „Ja nie mam tajemnic. Nic nie wiem”3. Śmierć bowiem pełni tylko i wyłącznie funkcje wykonawcze; nie zadający metafizycznych pytań i zajęty ziemskimi sprawami giermek rycerza, Jöns, toczącej się rozgrywki nie jest w stanie dostrzec.

W swej wędrówce Block i Jöns napotykają procesję biczowników, są świadkami okrucieństwa i fanatyzmu, zatrzymują się wreszcie przy dziewczynie, która – uznana za czarownicę – ma być spalona na stosie; również od niej rycerz nie uzyska odpowiedzi na swoje pytania: „Spójrz w jej oczy, Panie. Jej biedny umysł już dokonał odkrycia: pustka… widzimy to, co ona, jej strach jest naszym strachem…”4. Bergmanowska Apokalipsa ma wymiar przerażająco indywidualny, a los każdego człowieka, ukazany z perspektywy rzeczy ostatecznych, to wędrówka w czasie i przestrzeni, nieustanne dążenie do przeniknięcia tajemnicy bytu.

Chociaż „Siódma pieczęć”, wraz alegoryczną – jak ze średniowiecznego misterium – postacią Śmierci i różnymi „wariantami” jej tańca, pochodem fanatycznych „biczowników”, czy też kaźnią czarownicy, stanowi bardzo sugestywną wizję wieków średnich, dzięki podejmowanej, zawsze uniwersalnej tematyce, jest filmem o wydźwięku aktualnym również w czasach współczesnych.

https://kultura-michala.blogspot.com/2016/04/ingmar-bergman-siodma-pieczec-1957.html

Źródła:

Adam Garbicz, Jacek Klinowski, Kino, wehikuł magiczny. Przewodnik osiągnięć filmu fabularnego. Podróż druga 1950-59, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987

Aleksander Kwiatkowski, Film skandynawski, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1986

www.kultura-michala.blogspot.com

www.static.wixstatic.com

Katarzyna Kus – Dział Udostępniania

1 Garbicz A., Klinowski J., Kino, wehikuł magiczny. Przewodnik osiągnięć filmu fabularnego. Podróż druga 1950-59, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987, s. 147

2 Kwiatkowski A., Film skandynawski, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1986, s. 47.

3 Garbicz A., Klinowski J., Kino, wehikuł…, s. 148.

4 Tamże, s. 149.