I ty zostaniesz Indianinem, czyli książki naszego dzieciństwa i młodości
Każdy z nas ma swoje ukochane książki dzieciństwa i młodości. Pamiętamy tytuły, bohaterów, autorów. Pamiętamy marzenia, które książki w nas uaktywniały, a które po latach czasem się ziszczały…
Do książki swojej młodości powrócił Jarosław Sawic, przywracając pamięci nie tylko indiański świat, na którym wielu z nas zbudowało świat zabaw swojego dzieciństwa, ale również przypominając postać – zmarłego nie tak dawno – Longina Jana Okonia, znakomitego pisarza i pedagoga, niezwykle szlachetnego człowieka, Kawalera Orderu Uśmiechu.
Do książek naszego dzieciństwa my również często powracamy – z radością, sentymentem, pobłażliwością,; nierzadko dziwimy, się, że nie znajdują one zainteresowania u naszych dzieci czy wnuków…
Dzisiaj świętujemy Dzień Babci – 21 stycznia, jutro Dzień Dziadka – 22 stycznia. Najpiękniejsze książki dzieciństwa czytali nam dziadkowie. Bo dziadkowie zawsze mieli, mają i mieć będą dla swoich wnucząt czas. Czas na czytanie książek, na baśniowe i bajowe opowieści. Dlatego też dzisiejszy odcinek DNC zadedykujmy naszym Babciom i Dziadkom, dla których byliśmy i będziemy (niezależnie od naszegi wieku) królewnami i królewiczami ich życia.
Ewa Hadrian – Redaktor DNC
Śladami Longina Okonia
Pamiętam doskonalne dzień, w którym wypożyczyłem ze szkolnej bilioteki mocno sfatygowaną książkę (kartki sypały się z niej jak pióra z indiańskiego pióropusza). Było to przed 30 laty, a ja fascynowałem się – jak to niegdyś bywało u dwunastoletnich chłopaków, którzy nie mieli pod ręką smartfonów – literaturą awanturniczo-przygodową z Dzikiego Zachodu. Pochłaniałem wszystko: Curwooda, Coopera, małe książeczki amerykańskich autorów z serii „Przygoda” (drukowane na papierze najpodlejszej jakości), no i przede wszystkim Karola Maya (choć już wtedy nieco mnie śmieszyła zawrotna liczba szlachetnych Niemców, jacy pojawiali się na kartach jego powieści). Od książki, którą wypożyczyłem tamtego dnia, nie mogłem się oderwać i połknąłem ją jednym haustem, zaczynając wczesnym popołudniem, a kończąc grubo po północy. W aurze epoki, w sposobie portretowania Indian i traperów przypominała świat, jaki znałem z Ostatniego Mohikanina. Tyle że czytało się nią o niebo lepiej niż staroświecką prozę J.F Coopera, bo zamiast męczących, długaśnych opisów przyrody, akcja płynęła wartko jak canoe po rzece Missouri. Tym bardziej zdziwiłem się, że autorem tak wystrzałowej książki jest Polak – Longin Jan Okoń. Oczarowany Tecumsehem szybko sięgnąłem po dwie następne części „indiańskiej trylogii” Okonia”: Czerwonoskórego generała oraz Śladami Tecumseha. Później wracałem do nich kilkakrotnie – ostatni raz przed dwoma laty.
Longin Jan Okoń urodził się w 1927 roku w Świerszczowie w ubogiej rodzinie małorolnych chłopów. Rok później Okoniowie przeprowadzili się do Chełma. Z tym miastem pisarz związany był aż do śmierci (przez kilkanaście lat mieszkał też w Lublinie, ale w 2001 r. do Chełma powrócił) – stając się piewcą chełmskiej historii i kultury (wydał m.in. Legendy chełmskie, Historię literatury ziemi chełmskiej oraz Chełm literacki XX i XXI wieku). Dzieciństwo i wczesna młodość Okonia przypadły na trudne lata hitlerowskiej okupacji. Lubelska Biblioteka Wirtualna dysponuje jego relacjami z tego okresu – zgromadzonymi dzięki aktywności „Teatru NN”.
Trzeba było oddawać radia – wspominał początki barbarzyńskiej „kulturkampf” prowadzonej przez niemieckich
okupantów. Pierwszymi pociągnięciami była likwidacja aparatów radiowych i zwiezienie książek bibliotecznych do punktów zbornych w gminach. W mieście mieliśmy dwa punkty: w dawnym liceum Czarnieckiego, czyli przy tej szkole ukraińskiej, i na ulicy Reformackiej 13, przy szkole niemieckiej. Tam była zwózka książek. No i w gminach. Każdy kierownik szkoły, każda biblioteka publiczna, musieli mieć dokument, że książki odstawili. Za nieoddanie książek groziła śmierć. Najczęściej kierownicy odwozili książki mało wartościowe i zaczytane, tak zwane. Już zniszczone czytelniczo. Natomiast część literatury puszczali w lud. Oddawali książki do ludzi. Po selekcji księgozbiorów, książki zostały spalone (…).
Całość okupacyjnych relacji Okonia jest dostępna po tym linkiem Wspomnienia Jana Longina Okonia
Po 1945 r. Okoń ukończył pedagogikę i filologię polską na Uniwersytecie Warszawskim. Po powrocie do Chełma stał się jednym z głównych organizatorów kulturalnego życia miasta: był współzałożycielem grupy literackiej „Pryzmaty”, kierownikiem gminnych szkół podstawowych w powiecie chełmskim, a w latach 60. zastępcą inspektora szkolnego Wydziału Oświaty przy Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Chełmie.
Zedebiutował w 1949 r. (a nie w 1947 jak podaje Wikipedia) tomikiem poezji Łzy serca. W następnych dekadach ukazały się m.in. Nuty wieczorne, Łowienie świtu, Drążyłem noc, Nie ma ciszy. Aż do połowy lat 70. Okoń był znany w środowisku literackim właśnie jako poeta i niestrudzony propagator historii ziemi chełmskiej. Jego spuścizna literacka zawiera aż 16 tomików poetyckich. Nastrojowe liryki Okonia o dużych walorach muzycznych, zakorzenione w rustykalnych pejzażach Chełmszczyzny i Lubelszczyzny wysoko oceniała krytyka: analizowali je między innymi poeci – koledzy po fachu: Waldemar Michalski, Stanisław Rogala i Jan Szczawiej. Ten ostatni pisał:
W ostatnim okresie [tzn. po 1969 r. – przyp. J. Sawic] zanotować trzeba u Okonia znaczne osiągnięcia w dziedzinie poetyckiego warsztatu: słowo u niego staje się coraz bardziej lakoniczne i coraz celniejsze, przeprowadzenie pomysłu coraz klarowniejsze, myśl coraz odważniejsza.
Tę celność i lakoniczność widać np. w metafizycznym wierszu Cisza i czas z tomiku Muszla cykad:
Czas jest wieczny
milczący podstępny
oszukuje jak waga
źle starowana
i niepostrzeżenie
struga nasze tkanki (…)
Beletrystyczny przełom nastąpił w roku 1976 wraz z pierwszym wydaniem powieści Tecumseh. Okoń przygotowywał się do niej nad wyraz starannie, gromadząc przez kilka lat literaturę przedmiotu, studiując pilnie mapy z epoki i korzystając z anglojęzycznych materiałów źródłowych dotyczących wojny brytyjsko-amerykańskiej, z którymi zapoznał się podczas wyjazdu do Wielkiej Brytanii. Tecumseh i dwie kolejne części cyklu: Czerwnoskóry generał (1978) oraz Śladami Tecumseha (1981) zdobyły ogromną popularność, osiągając łącznie ponad 2 miliony egz. nakładu, co wykreowało Okonia na pierwszą gwiazdę polskiej prozy indianistycznej (wyprzedził pod tym względem znacznie “naczelnego Indianina Rzeczypospolitej”, Sat-Okha).
Akcja „indiańskiej trylogii” dzieje się na początku XIX w. u progu epoki industrialnej. Dotyczy okresu, w którym Stany Zjednoczone walczyły o utrzymanie swej niepodległości z armią brytyjską i sprzymierzonej z nią konferederacji kilkunastu plemion indiańskich, na której czele stał wódz plemienia Szawanezów – Tecumseh („Skacząca Puma”), indiański wizjoner polityczny, postać jak najbardziej autentyczna. W cyklu Okonia nie znajdziemy zatem kilku podstawowych atrybytów charakterystycznych dla westernów rozgrywających się w drugiej połowie XIX wieku: kolei żelaznej, napadów na pociągi czy bezwględnych rewolwerowców wyposażonych w szybkostrzelne colty, stających do pojedynku z samotnymi mścicielami. Są za to inne nieśmiertelne artefakty Dzikiego Zachodu: traperzy przemierzający leśne ostępy, Indianie wyposażeni w strzelby i tomahawki, kwitujący każdą wypowiedź stanowczym „howgh!”, piękne „squaw” i bezwględni oficerowie Unii. Do pierwszoplanowych bohaterów wszystkich części trylogii należy Ryszard Kos – Polak, uczestnik powstania kościuszkowskiego, obrońca Indian i doradca Tecumseha – mający również źródło w autentycznym pierwowzorze (Dick Kos), choć na pewno jest o wiele bardziej fikcyjny w detalach niż postać wodza Szawanezów. Trzecia część cyklu – rozgrywająca się już po śmierci Tecumseha – podejmuje pomysłowo temat powstania czarnoskórych niewolników w latach dwudziestych XIX stulecia.
Oceniając dziś rzetelnie indiański cykl Okonia, trzeba mieć świadomość, że książki o Tecumsehu zostały pisane z myślą o młodym, nastoletnim czytelniku i zawierają wyraźne przesłanie dydaktyczne. Próżno więc w nich szukać mocniejszych eastwoodowskich klimatów klimatów spod znaku Niesamowitego jeźdźca czy Bez przebaczenia. Znacznie bliżej tu do Tańczącego z wilkami. Wszyscy Indianie są posągowo prawi i szlachetni, podobnie jak Kos i brytyjscy oficerowie. Żyją po harcersku – nie przeklinają, nie piją, nie korzystają z usług prostytutek. Natomiast niemal wszyscy amerykańscy traperzy i żołnierze Unii to schwarzcharaktery przesiąknięte moralną zgnilizną – wiarołomni, rozpijający Indian „wodą ognistą”, tchórzliwi i podstępni. Z tej czarno-białej dychotomii wymyka się tylko Elskwatawa – brat Tecumseha i szaman, obdarzony wielkimi ambicjami indiański erudyta, którego postępujący alkoholizm sprowadza na dno aż do zasłużonej śmierci (z rąk brata). Talent Okonia nadał jednak tym jednowymiarowym postaciom cechy żywych ludzi: nie sposób nie utożsamiać się z rycerskim w każdym calu Czarnym Sępem, na którym można polegać jak na… Zawiszy, podobnie jak nie da się nie czuć nienawiści do odrażającego rudego handlarza i szpiega, Willy’ego Geyera – postaci jakby stworzonej dla filmowej kreacji Jacka Nicholsona (sprzed 40 lat). Z perspektywy dorosłego czytelnika bronią się też świetnie nakreślone sceny batalistyczne.
W następnych latach Okoń kontynuował tematykę indiańską, wydając powieści Przełęcz grozy, Płonąca preria i Przekleństwa Inków. Nie były one jednak tak udane jak „kanoniczna” trylogia.
Warto dodać, że pisarz był wielokrotnym gościem naszej Biblioteki – ostatni raz w październiku 2010 r. podczas spotkania promującego książkę Dariusza Sułkowskiego. Okoń zmarł w kwietniu 2020 roku w wieku 92 lat.
Nie da się ukryć, że w ostatnich latach zainteresowanie indiańskim cyklem Okonia osłabło. I najprawdopodobniej niestety będzie słabnąć wobec wielkiej konkurencji ze strony współczesnej literatury popularnej. Co mogłoby uratować Tecumseha i przywrócić go ponownie do świata żywych (czytelników)? Według mnie tylko porządna adaptacja filmowa w stylu Ostatniego Mohikanina. Wyobraźmy sobie duże widowisko przygodowo-historyczne, zrobione z szerokim oddechem, w koprodukcji polsko-amerykańskiej, nakręcone w oryginalnych plenerach, z przyzwoitym budżetem. Nicholson już w nim nie zagra, ale Żebrowski czy Dorociński w roli Kosa pasowaliby jak ulał! Stąd apel do scenarzystów i reżyserów – bierzcie się za Tecumseha! Szukajcie filmowych inspiracji w trylogii Longina Jana Okonia…
Pisząc powyższy szkic korzystałem – oprócz książek Okonia – z wnikliwych opracowań krytyczno-literackich poświęconych jego twórczości: Longin Jan Okoń (aut. Stanisław Rogala), Longin Jan Okoń – pisarz i nauczyciel (aut. Beata Danielczuk), Longin Jan Okoń pisarz i społecznik (Waldemar Michalski, Jerzy Zaręba).
Jarosław Sawic
(Lubelska Biblioteka Wirtualna)