9 listopada 2011 roku w Dyskusyjnym Klubie Książki w Zamościu gościła Barbara Kosmowska, znana autorka książek chętnie czytanych przez osoby w różnym wieku – dorosłych, młodzież i dzieci. Spotkanie, sfinansowane przez Instytut Książki, rozpoczęło się o godz. 15.00. Miało ono mniej kameralny charakter niż zazwyczaj. Odwiedziła nas grupka młodzieży, która przyszła żeby posłuchać i porozmawiać z naszym gościem. Przybyły też media, które zrelacjonowały spotkanie i przeprowadziły wywiad z pisarką.
Rozmowa rozpoczęła się od autoprezentacji. Pani Barbara opowiedziała o swoim życiu prywatnym i zawodowym. Na słowa powitania, w pięknym Zamościu, jakie od nas usłyszała – odpowiedziała, że ona również jest bardzo związana ze swoim rodzinnym Bytowem, z którego nigdy nie wyjechała. Tam mieszka, pracuje, działa społecznie, bardzo kocha swoje miasto i jest z niego dumna.
Barbara Kosmowska jest literaturoznawcą, choć aktualnie zawodowo nie jest związana z żadną uczelnią. Mówi, że bycie fachowcem wcale nie ułatwia jej pisania. Wręcz przeciwnie – zmusza ją do wnikliwej pracy nad słowem i stylem jej powieści. Właśnie wtedy pojawiły się pytania o pierwszych recenzentów jej książek i o to czy może są nimi najbliżsi – córki i mąż.
Iwa, starsza córka do niedawna czytała jej książki i była ich krytykiem. Robiła też korektę tekstów. Bycie filologiem i jednocześnie posiadanie naturalnego zmysłu doskonałej interpunkcji decydowało, że można było jej naprawdę zaufać. Pani Barbara bardzo ceniła sobie jej uwagi. Ale później córka wyrosła na naukowca. Została też tłumaczem literatury fińskiej, a kiedy poprosiła mamę o rewanż – pani Barbara ze śmiechem dodaje: wiedziałam, że nie mogę oczekiwać od niej tego co dotychczas. Natasza, młodsza córka zawsze miała kłopot z jej książkami: czytając je mam wrażenie, że mama jest tuż obok. Mąż, informatyk, w zasadzie nigdy nie sięgał po nie. Przeczytał jednak Pozłacaną rybkę i bardzo się wzruszył. Przy okazji wspomnianego tytułu – zapytana została, dlaczego w tej książce uśmierca tyle osób? Czy tak można pisać dla dzieci?
W odpowiedzi usłyszeliśmy: trzeba było podjąć się w końcu tej trudnej sztuki opowiedzenia dzieciom o sprawach ostatecznych. Ale robię to w sposób optymistyczny, bo śmierć przecież współistnieje z życiem. Książka powstała na podbudowie jej własnych przykrych doświadczeń, które spowodowały, iż stała się zwolenniczką mądrej rozmowy z dziećmi o rzeczach trudnych. Literatura oswaja je z tematem. Wszyscy przecież mamy prawo wiedzieć tak samo dużo o śmierci, jak i o miłości.
W rozmowie z naszym gościem pojawiły się także pytania o debiut literacki i o to jak zostaje się pisarzem. Pisarzem się jest. Można o tym długo nie wiedzieć. W swoim domu rodzinnym robiłam za domową nastolatkę od pisania wierszy na różne rodzinne okoliczności. Później przyszła era wierszy: do L…, do H…, do Z…, które mówiły o gorących uczuciach, niemożliwych do spełnienia. Byłam bardzo nieśmiałą osobą i w tej nieśmiałości, a jednocześnie debiucie literackim pomogła mi moja mama. To ona spakowała je i wysłała w tajemnicy na konkurs literacki. …Lubię siebie z tamtego czasu. Pisanie wierszy było formą na odkompleksienie, a pisanie, tak w ogóle, przynosi mi wewnętrzną radość.
Nam czytelnikom radość przynosi lektura, zwłaszcza takich książek jak Teren prywatny, Buba, Hermańce czy jedna z ostatnich Samotni pl. Czytajmy je więc z taką miłością z jaką pisze je autorka. Jak sama stwierdziła, na zakończenie spotkania, trzeba kochać to co się robi, bo tylko z tego wychodzą naprawdę piękne rzeczy.
Nie wiem jakiego czaru użyła pani Barbara, bo spotkanie choć trwało dobrą godzinę, wszyscy byliśmy pewni, że rozpoczęło się przed chwilą. Jeszcze tylko autografy na książkach, pamiątkowe zdjęcie, życzenia kolejnych powieści i … powrotu do Zamościa.