Jakie ramy czasowe wyznaczają początek i kres ludzkiej egzystencji? Wielu z nas próbuje znaleźć odpowiedzi na tego typu pytania. Niewątpliwie narodziny i śmierć to dwa etapy, które stanowią nieodzowną część życia każdego z nas. Co więcej, jedynie tych dwóch „rzeczy” możemy być pewni.
Zazwyczaj początek większości „opowieści” o życiu stanowią narodziny. Autor powieści „Dzień przed końcem świata” wyznacza jednak zupełnie inny porządek i swoją najnowszą powieść autobiograficzną rozpoczyna opisem śmierci. Narrator przybywa do rodzinnego domu w momencie, w którym jego ojciec właśnie „pożegnał” się z życiem doczesnym i wraca tam, skąd rozpoczął swoją ziemską wędrówkę. Symbolika powrotu do rodzinnego gniazda, do własnych korzeni przewija się w powieści nieustannie. Wszystko ma tu zresztą wymiar symboliczny: jesień, zasłonięte lustro, kołatka, tykający zegar i cygański tabor.
31 – letni narrator nie potrafi pogodzić się z okrutną rzeczywistością, która każe mu pożegnać ukochanego ojca. Smutek, ból, samotność łagodzą wspomnienia wspólnie spędzonych chwil, związane z pracą ojca, jego krawiecką pasją, opuszczeniem Białorusi i osiedleniem się w Polsce. Ważne są detale, drobiazgi, przedmioty – rower, maszyna do szycia czy zegarek. To dzięki nim pamiętamy, to one nie pozwalają zapomnieć …. Według autora śmierć bliskiej nam osoby to swoistego rodzaju koniec świata, koniec czegoś ważnego, koniec, który powoduje, że tracimy sens dalszej egzystencji. Śmierć człowieka zmienia i wpływa na życie wszystkich osób z otoczenia zmarłego. Owe zmiany są nieuchronne i dotkną lub dotknęły każdego z nas.
Należy podkreślić, iż czytelnik nie znajdzie w powieści Jurewicza jedynie opisów dotyczących obrzędów pogrzebowych i samego pogrzebu. W utworze natykamy się również na szereg barwnych życiorysów, jak chociażby historia Ali Baby, Waldka czy Kołowatego. Autor, by nie „zanudzić” czytelnika wprowadza barwne, sugestywne opisy przyrody, domu, otoczenia. Jednak „słoneczne” obrazy zaciera widok ojca leżącego w trumnie. Wszystko to jest nierozerwalnie związane z ludzką egzystencją. A życie człowieka upływa szybko – w jednej chwili, oczyma narratora widzimy ojca w pełni sił, młodego i krzepkiego, by w kolejnej sekundzie dostrzec jego posiwiałe włosy.
Czy warto zatem sięgnąć po powieść Jurewicza? Niewątpliwie tak. Stanowi ona bowiem swoiste pożegnanie z dzieciństwem. Wiadomym jest, iż rozstania i powroty to część naszego życia, bolesna, z którą nie zawsze łatwo sobie poradzić. Podobnie jest z „wchodzeniem” w dorosłość – być może stajemy się dorośli wtedy, kiedy „odchodzą” nasi rodzice…. Takie i inne przemyślenia odnajdziemy w powieści „Dzień przed końcem świata”.
„Śmierć, która nas dopadła, była niczym mgła, której też nie czuliśmy, idąc, była mgłą bez właściwości – ani dobrą, ani złą, tylko tak mocno ciążyła jak ten niewielki klucz do tutejszej poczekalni dla umarłych.” (str. 102)